Dane ZUS-u jednoznacznie informują, że Polacy nie bardzo interesują się swoją przyszłością pod kątem emerytury. Tylko połowa uprawnionych do wyboru OFE osób rzeczywiście dokonała wyboru samodzielnie, reszta pozostawiła wybór losowi. Taka bierna postawa może wynikać z przekonania o nieistotności składek odprowadzanych przez ZUS do otartych funduszy emerytalnych. W końcu 2.5 procent wynagrodzenia, nie wydaje się przecież sumą godną dłuższej uwagi. Taki myślenie to błąd statystycznego Polaka. Nie oszczędzamy praktycznie wcale, bo uważamy, że odkładanie małych kwot się po prostu nie opłaca. No i może rzeczywiście jest w tym ziarno prawdy, bo zakładając, że w ciągu roku będziemy odkładali kilka, kilkadziesiąt złotych do przysłowiowej skarpetki, po roku takich oszczędności okaże się, że siła nabywcza kwoty, którą odłożyliśmy, jest mniejsza niż siła nabywcza analogicznej kwoty rok wcześniej. Wszystkiemu winna inflacja.
Jednak w przypadku oszczędzania w ramach drugiego filara, który wielu z nas traktuje po macoszemu, sytuacja wygląda inaczej. Może rzeczywiście, kwota, która stanowi dwa i pół procent naszego wynagrodzenia, obiektywnie jest niewielka i gdybyśmy dostali ją do ręki, pewnie byśmy ją wydali zamiast odłożyć na czarną godzinę. Tymczasem razem z nami środki do OFE przelewa około szesnastu milionów Polaków, miesięczna kwota, która zostaje zgromadzona na koncie funduszy jest zatem całkiem pokaźna (pamiętajmy, że obecnie współpracujemy z czternastoma funduszami emerytalnymi i spośród nich możemy w każdej chwili – dzięki przysługującemu nam prawu zmiany funduszu – wybrać ten, który uznamy za najwłaściwszy) jest więc czym inwestować, a w przypadku tak dużych kwot, zyski z pewnością mogą być znacznie wyższe, niż gdybyśmy we własnym zakresie postanowili ulokować w korzystny sposób nasze oszczędności. Jednak jeśli posiadamy oszczędności – aby uchronić się przed systematycznym ich pożeraniem przez inflację, również powinniśmy zastanowić się nad możliwością ich pomnażania. Warto zorientować się, jakie instrumenty finansowe odpowiadają najbardziej naszym potrzebom, abyśmy byli zadowoleni zarówno z formy oszczędzania, efektu, jak i poziomu ryzyka.
Aby nie okazało się, że zostaliśmy przydzieleni w drodze losowania, do funduszu, który w dłuższym okresie czasu nie generuje zysków (oczywiście na emeryturę oszczędzamy kilkadziesiąt lat, więc w każdej chwili sytuacja może się odwrócić, ale czy warto czekać na nieokreślony bliżej dzień poprawy sytuacji, podczas gdy inni zarabiają już dziś?), na bieżąco sprawdzajmy postępy naszego funduszu. Możemy je monitorować w dostępnych w sieci rankingach, podczas półrocznych sprawozdań Komisji Nadzoru Finansowego, czy corocznych sprawozdań, jakie OFE jest zobowiązane wysyłać do płatnika.
Bierne poddawanie się temu, co przyniesie los nie jest przecież dobrą drogą. Skoro mamy wybór – dokonajmy go w możliwie najlepszy dla nas sposób. Któż powinien bardziej troszczyć się o nasze interesy niż my sami? Zwłaszcza, że wysiłek z naszej strony, to po prostu zorientowanie się co tak naprawdę dzieje się z naszymi pieniędzmi i zdecydowanie, czy chcemy zachować obecny stan rzeczy, czy też postanawiamy go zmienić. Poza tym pamiętajmy, że im dłużej efektywnie będziemy oszczędzać na poczet emerytury, tym wyższa ona będzie. A przecież to leży w naszym interesie, żeby komfort naszego życia nie uległ drastycznemu pogorszeniu w wyniku nagłego spadku środków do życia. Jeśli nie zadbamy o siebie dziś, za czterdzieści lat będzie z pewnością za późno na nadrobienie zaległości.